poniedziałek, 30 grudnia 2013

Wejście smoka, część trzecia i ostatnia.

- Przepraszam – usłyszałam nad uchem, gdy robiłam dodatkową porcję kanapek.
Przez chwilę zastanawiałam się za co mnie przeprasza, bo to nie było „przepraszam” z rodzaju tych, kiedy jesteś w teatrze, a ktoś stoi ci na drodze do twojego płaszcza, który właśnie oddanie szatniarz. To było „przepraszam”, gdy staniesz temu komuś na stopę.
  A potem przypomniałam sobie, że on nie zna Słomki wcale a wcale i kiedy wysunęłam się spod jego ust i uciekłam do kuchni, musiał sobie pomyśleć, że czymś mnie uraził. A ja tylko poczułam wyrzuty sumienia, że całując się z nim, wyobrażałam sobie swojego byłego.
- Nie ma za co – powiedziałam, starając się zabrzmieć na tyle przekonująco jak tylko mogłam. – Chłopaki się zastanawiali, czy nie mógłbyś dziś…
  - Przenocować Muzaja – dokończył za mnie. – Wiem, już ze mną o tym rozmawiali, powiedziałem, że nie ma sprawy. Co? Co jest takie zabawne?
- Nic – odparłam szybko, ogarniając się. – Masz po prostu przesłodki akcent.
- Och – zmieszał się lekko. – No tak, pracuję nad tym, ale szczerze mówiąc, nie najłatwiej przyswajam języki obce.
To było mimowolne. Chyba po prostu przypomniałam sobie stare, dobre czasy i spojrzałam na niego spod rzęs.
- Mój przyswoiłeś całkiem nieźle.
A potem – kiedy zmieszał się jeszcze bardziej – od razu tego pożałowałam.
- Przepraszam – wykrztusiłam pospiesznie i uciekłam, pod wymówką dostarczenia kanapek. Przełknęłam ślinę i zwołałam głośno.
 – Dobra, jesteśmy już na tyle pijani, że czas powiedzieć to na głos: wypijmy za te idiotki, które nie wiedzą co straciły.
Michał spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, trzepnęliśmy wszyscy jedną kolejkę, a potem wymieniliśmy z Winiarskim szybki, skrzywiony przez wódkę pocałunek.
  Wcisnęłam mu twarz w koszulę i ledwie powstrzymałam łzy, gdy mocno objął mnie ramionami. A potem parsknęłam histerycznym śmiechem.
- Prawie jak za starych dobrych czasów.
- Taaak – powiedział słodko Plina ze złośliwym uśmiechem – tylko tym razem już nic was nie ogranicza.
  Wtedy spojrzałam na Michała i pierwszy raz tak naprawdę dotarło to do mojej świadomości – byliśmy sami. On i ja. Mogliśmy teraz zrobić wszystko to, czego nie mogliśmy w przeszłości.
A ja chciałam tylko Kurka.

Zerknęłam pod kołdrę i zaklęłam pod nosem.
- Świetnie – mruknęłam  - w końcu przespałam się z Winiarskim i nawet tego nie pamiętam.
Uciekłam spod jego długiej, opalonej ręki prosto do kuchni.
Boże, tak niewiele pamiętałam z poprzedniego wieczora. A najgorsze było to, że coś jednak pamiętałam. Już wolałabym chyba nie wiedzieć nic kompletnie, niż męczyć się z widokiem ściągniętych brwi Conte, gdy poprosiłam go do tańca, przed oczami.
- Wybacz, ale chyba jestem zdezorientowany – powiedział mi, gdy oparłam głowę na jego ramieniu. – Dajesz mi sprzeczne sygnały.
  - Daję ci dokładnie to co mam w głowie.
  - W takim razie bardzo ci współczuję, bo to musi być okropne.
  Było. On był taki piękny, w stu procentach w moim typie. A ja co? Wyobrażałam sobie uszatego Kurka, który wyjechał beze mnie do Rosji.
  A potem jeszcze ten Winiarski. Nie miałam pojęcia jak do tego doszło, kto był inicjatorem. Jasne, chciałam go. Jezu, zawsze go chciałam. Jak mnie pocałował wtedy po toaście, myślałam, że zaciągnę go do sypialni zostawiając wszystkich gości samych. A mimo to wyciągnęłam później do tańca Conte.
A w ogóle to chciałam Kurka.
Mało brakowało, a rzuciłabym patelnią przez okno.
- Czy my ze sobą spaliśmy?
Odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć. Był przerażony, więc parsknęłam śmiechem.
  - Chyba żartujesz!
Po jego minie poznałam, że nie wszystko mu się zgadzało.
- A gdzie spałaś? – spytał, udając swobodę, choć butelka w rękach trzęsła mu się jak oszalała.
- Na kanapie – skłamałam łatwo. - Trochę mokro, ale dało radę.
- A możesz mi wyjaśnić, czemu byłem nagi? – jak na kogoś kto totalnie spanikował na myśl o zdradzeniu swojej (byłej) żony, był wyjątkowo dociekliwy.
Ale nawet jeśli się zestarzałam, to swoich aktorskich umiejętności nie straciłam w najmniejszym stopniu.
- Może to ja powinnam cię o to spytać? – a potem wyłączyłam gaz pod patelnią, przemieszałam ostatni raz jajecznicę i poszłam się wykąpać, po drodze całując go przelotnie w ramię. – Jedz, póki nie ostygło!

Woda z deszczownicy płynęła nieprzerwanie i tak głośno, że nie słyszałam otwierających się drzwi , dopóki poły prysznica nie zostały rozsunięte.
  - Okłamałaś mnie.
Odsunęłam włosy z twarzy i odwróciłam głowę w jego stronę.
  - Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – powiedziałam zgodnie z prawdą – ale jeśli chciałeś pooglądać mnie nago, wystarczyło powiedzieć.
- Najwyraźniej widziałem cię już nago dzisiaj w nocy – stwierdził wyjątkowo złośliwie, a kiedy spojrzałam na niego z niepewną miną , tylko westchnął i automatycznie złagodniał. – Czemu mi nie powiedziałaś, że ze sobą spaliśmy?
- Byłeś przerażony – odparłam zgodnie z prawdą. – Chciałam ci tego oszczędzić. Poza tym, wiesz. Ja… ja się wczoraj całowałam z Facundo.
- Domyśliłem się – uśmiechnął się ironicznie. – Widziałem jak wczoraj chowaliście się w sypialni.
  Zmieszałam się bardziej ze względy na to, że musiał się w takim razie zorientować, że podsłuchiwałam, niż przez sam fakt obściskiwania z Argentyńczykiem, aż przypomniałam sobie resztę tej sytuacji.
  - Tak, ale… Jezu. Chodzi o to, że ja… Zapomniałam, że to on. Myślałam, że to Kurek, a gdy zdałam sobie sprawę, że, wiesz, to uciekłam.
Michał wpatrywał się  we mnie z bardzo poważną miną i ściągniętymi brwiami tak długo, że w końcu odwróciłam się do niego twarzą, bo już bolał mnie kark od tego wykręcania głowy.
- Wiesz, że to nie jest tak – mamrotałam z trudem, bo, Jezu, tak dawno się nikomu nie zwierzałam – że za nim tęsknie. Na pewno nie w taki sposób w jaki ty tęsknisz za Dagą. W gruncie rzeczy, to jest mi samej bardzo dobrze. W końcu mogę jeść co chcę, słuchać czego chcę, wychodzić z domu bez słowa na całą noc i nie walają mi się wszędzie te jego cholerne rzeczy. Naprawdę, mam spokój, mogę się skupić na sobie. Ale jakoś tak mi głupio. Boże, byliśmy w końcu ze sobą ponad trzy lata, a to się tak po prostu… rozeszło. Michał ja nawet za nim nie płakałam, wiesz?
  Odgarnął mi włosy z twarzy i uśmiechnął się tak pięknie jak tylko umiał.
  - Jesteś najbardziej porąbaną kobietą, jaką w życiu spotkałem.
  Uśmiechnęłam się kwaśno i wywróciłam oczami.
  - Taaak, wiem. A teraz, skoro i tak tu jesteś, to rozbieraj się, pobawimy się trochę.
Michał parsknął śmiechem i pocałował mnie w usta.
  - Może innym razem – i tuż przed tym nim wyszedł, spytałam:
- Skąd wiedziałeś, że ze sobą spaliśmy?
Uśmiechnął się kpiąco: - Bo kanapa jest zajęta przez Wronę.

  To był ciężki tydzień nie tylko dla Michała, ale dla mnie również. Musiałam się zmierzyć z tym przerażająco kulturalnym Conte, który bardzo chciał, ale czekał na moje skinienie; ze sobą, a miałam taki mętlik z jakim już od dawna nie musiałam się zmierzyć i jeszcze próbowałam zrobić coś z Winiarskim, który, owszem,  wrócił do pracy, ale ciągle nie chciał umówić się z żadną kobietą.
  Akurat wrócił z jakiegoś mało ważnego meczu z drużyną, która nie miała z nimi żadnych szans, podczas gdy ja robiłam pizzę.
- Jak tam? Skopaliście im tyłek?
  Ale Winiarski tylko stał w progu kuchni i patrzył na mnie tak odrętwiały, jakby przy najmniejszym ruchu miał go zaatakować grizzly.
- Tak, wiem – zaśmiałam się, patrząc na swoje dłonie całkiem usmarowane mąką – nie spodziewałeś się, że umiem gotować, co?
Byłam przekonana, że parsknie śmiechem. Wiecie, zacznie się śmiać tak szczerze i głośno, a potem powie coś w stylu: „Jeść to nie jesz, nagle zaczęłaś gotować?”, ale on tego nie zrobił. Zamiast tego, cóż…
  Pocałował mnie.
  Ale nie tak normalnie na powitanie, ani nawet tak przelotnie jak na imprezie, po toaście. O nie. On mnie złapał za ramiona, odgarnął mi włosy z twarzy, a potem pocałował tak namiętnie, że straciłam dech.
- Jezu, Winiarski…
- Zamknij się – warknął i zdjął ze mnie koszulkę Pink Floydów.
  - Ale, Michał!
Zamierzałam mu powiedzieć cokolwiek. Że mam ręce w mące, że jesteśmy w kuchni, że powinnam rozgrzać piekarnik i przede wszystkim, że on przecież kochał Dagmarę jeszcze bardziej niż ja Bartka. Ale on wziął moją twarz w swoje dłonie i wpatrując się w nią z pasją, głaskał mnie po policzku.
  - Wiesz czego mi w tobie zawsze brakowało?
Zmrużyłam oskarżycielsko oczy.
  - Czegoś ci we mnie brakowało?
Ale Winiarski zupełnie zignorował moje pytanie.
Stałam oparta o blat kuchenny, trzymając umączone dłonie (z, nie chwaląc się, perfekcyjnym frenczem) na jego szarej koszulce, a Winiarski opierał się o mnie i cały drżał.
  - Brakowało mi w tobie troski. Byłaś piękna i wyzwolona, ale nie wyobrażałam sobie ciebie z dzieckiem, albo przy piekarniku.
Zrozumiałam co miał na myśli, więc chociaż po tym pocałunku wszystko na dole mi pulsowało, powróciłam pamięcią do dnia, kiedy weszłam do tego mieszkania po raz pierwszy, a on myślał, że to Dagmara.
- Michał – powiedziałam łagodnie, biorąc jego duże dłonie w swoje. – Przecież nam to nie wyjdzie. Ja nie jestem taka jak ona. Ja nawet nie płaczę za miłością swojego życia.
Pocałował mnie wtedy jeszcze raz, powoli , łagodnie i bardzo mocno.
Mam nadzieję, że rozumiecie dlaczego wyrwało mi się ciche jęknięcie.
  - Może on po prostu nie jest miłością twojego życia.
Szczerze? Nawet nie zwróciłam uwago na to co powiedział. Po prostu ugryzłam go w wargi i przycisnęłam całe ciało jeszcze bliżej do niego.
Boże, tyle na to czekałam. Był czas, że nie pragnęłam niczego bardziej niż tego i wtedy w tej jego kuchni, między piekarnikiem, a ciastem na pizzę, tak doskonale sobie go przypominałam, że zakręciło mi się w głowie ze spełnienia.
Kochaliśmy się na blacie. Serio. Nawet z Kurkiem nigdy nie uprawiałam seksu na blacie, a z Winiarskim przyszło mi to z taką łatwością, jakbyśmy nigdy nie robili niczego poza tym.  To był piękny seks. Namiętny i dokładny. Całował mnie po szyi, piersiach, ramionach, a kiedy przyszło co do czego, doszłam przed nim.
- Jezu – jęknęłam zaskoczona, gdy już ze mnie wyszedł, a ja zostałam taka kompletnie naga i rozpalona.
  Nie ubrał się od razu, nawet nie podciągnął spodni. Stał tylko i patrzył na mnie, jakby nie wierzył, że to się naprawdę stało. Ja, szczerze mówiąc, też nie wierzyłam. Ależ to było dziwne uczucie. Tyle lat insynuacji, aż w końcu wszystko się spełniło.
Parsknęłam śmiechem, a Winiarski razem ze mną. Pocałował mnie, jak na komediach romantycznych.
- Chryste panie, co my robimy ze swoim życiem – westchnęłam ciężko.
Objęłam go w pasie nogami i przytuliłam mocno.
- A wyobrażasz sobie co by się stało jakbyśmy powiedzieli wszystkim, że jesteśmy razem?
- Jest jedna osoba, która totalnie nie byłaby zaskoczona – odparłam.
- Tak, wiem. Dagmara.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Myślę, że przynajmniej z pół godziny. Michał był ciepły i tak cudownie głaskał mnie po plecach, zupełnie jakby mnie kochał. Ale mnie nie kochał i pewnie właśnie przez to, nawet nie zadrżała mu powieka, kiedy pocałował mnie ostatni raz i powiedział:
- Chodź, Hladikova, zarezerwujemy ci bilety do Moskwy.
- Dziękuję, aniołeczku. Bardzo cię kocham. – i na swój sposób była to prawda.



Przepraszam, że tak długo. Poniosła mnie Pasterka. Kocham Was i jak w końcu będę miała sprawny komputer pokażę Wam Wyrocznie. Powinnyście ją polubić. Jest sympatyczna. 
P.S. Maciej Kot. Potrzebuję poznać go głębiej. Czy jest tu jakaś skoczko-fanka?